Cena |
32.90 zł Cena okładkowa: 34.99 zł oszczędzasz: 2.09 zł |
Czas realizacji zamówienia: 7 - 10 dni Ocena: |
|
Autor | Jacek Melchior |
Tytuł | XXL |
Stron | 420 |
Okładka | miękka |
Wydawnictwo | Latarnik |
Rok wydania | 2012 |
|
Opowieść o facecie, którym rządzi kutas w rozmiarze XXL. Bohater przeżywa rozmaite przygody seksualne – od macanek z kolegami w szkole, przez pikiety aż po chaty z kamerkami. Ta książka to opis ponad czterdziestoletniej gejowskiej wędrówki w poszukiwaniu… no właśnie, czego?
„XXL tragikomedia erotyczna” ma szansę zyskać miano najciekawszej książki LGBT 2012! To opis życia Wojtka, posiadacza niezwykle pokaźnego sprzętu między nogami. To właśnie jego fiut (zwany hrabią F.) zapewni mu nie tylko szacunek, ale i powodzenie w licznych podbojach erotycznych! A czego tu nie ma? Zawody na „najdłuższego” wśród dorastających chłopców, pierwsze przygody na pikietach, wyrywanie w klubach gay-friendly, związek z żonatym, związek za kasę… A wszystko na tle szeroko rozumianej kultury – wśród książek, gejowskich diw i cytatów filmowych.
A jednak „XXL” to nie tylko książka o seksualnych podbojach – to również powieść o poszukiwaniu samego siebie. I swojego własnego szczęścia.
Zamykam drzwi i już w przedpokoju wpijam się w tę apetyczną, smukłą szyję z lekko wystającą grdykę. (…) Dopadamy łóżka. Cud, że się nie zarywa, bo Recytator skacze jak rumuńska gimnastyczka. To cofa, to wypina pupkę, skręcając się pode ną, i nóżki rozkłada w prawdziwe nożyce, jeszcze szerzej niż poprzednio. Ktoś, kto go tego nauczył, powinien zostać ministrem edukacji.
- Kocham cię – szepcze.
A może mi się wydaje? Jestem trochę zalany. I zresztą wszystko jedno, co tam mruczy, byleby jeszcze raz dobrze się przejechać. Wreszcie tryskam i chcę mu powiedzieć, że niedaleko ma przystanek. Przecież nie zostanie tu do rana. Ale głowa opada mi na jego ramię i zasypiam.
Kotłujemy się w szóstkę jak należy, akrobaci z cyrku mogliby popaść w kompleksy. Gdyby ktoś zawiesił się pod za wysokim sufitem podziwiałby płynne zmiany konfiguracji jak w kalejdoskopie. Bokiem, tyłem, przodem, na pieska, na pagony, na dżdżownicę, na łyżeczki...
Ramon nie wygrałby obozowego konkursu wielkości, ale obciąga z wrodzoną finezją i jakoś nie czuję tej przerwy w zębach. Karol nie ma ani rozmiaru ani talentu, za to nadrabia gorliwością. Energia, jaką wkłada, dymając Ramona przez kwadrans bez przerwy, starczyłaby do wysłania Apolla na księżyc. I zresztą cygański Apollo odlatuje…
A chłopcy z pareczki tak bardzo dotrzymują obietnicy, że wcale nie zajmują się sobą i klęczą po przeciwnych stronach materaca, jednego trykam ja, drugiego Tomek. Wielka miłość to chyba nie jest. I co oni chcieli robić sami ze sobą? Pocierać się napalonymi tyłkami?