Cena | 34.90 zł |
Czas realizacji zamówienia: 1 - 2 dni Ocena: |
|
Autor | Kuba Wojtaszczyk |
Tytuł | Portret trumienny |
Stron | 140 |
Okładka | twarda |
Wydawnictwo | Simple Publishing |
Rok wydania | 2014 |
Rekomendacje | W bearbook.pl z autografem! |
|
Gej kontra katolicka rodzina. Aleksander, młody absolwent historii sztuki, gej, przyjeżdża do rodzinnego domu na urodziny matki, wprost na przyjęcie z udziałem ciotek i wujków.
Wizyta staje się okazją do konfrontacji z najbardziej toksycznym przykładem organizacji więzi międzyludzkich, rodziną. On – cyniczny (w dozę krytycznego dystansu wyposażyła go szybka ucieczka ze wsi na studia, poznanie ludzi o szerszych horyzontach, wreszcie, praca w galerii sztuki) i specyficznie wrażliwy homoseksualista z niskim poziomem tolerancji dla obskurantyzmu; oni – Polacy-katolicy z dumą wychowujący kolejne pokolenia bezrefleksyjnych potomków uwięzionych
w granicach bezpiecznego świata, którego horyzonty wyznaczane są miałkimi i mało rozwijającymi tematami rozmów. Z takiego połączenia nie może wyniknąć nic dobrego.
Prozatorski debiut Kuby Wojtaszczyka, sprawnie i ciekawie operującego zaskoczeniem, w swojej galerii postaci uwzględnia na szczęście dwa "przebłyski nadziei", z którymi utożsamia się będący na skraju wytrzymałości narrator. Jego świat, w którym jest miejsce na wystawy, antyklerykalną refleksję, niezłe poczucie estetyki, Blondyna i Artystę (cytując brata, "artystyczne środowisko – ćpuny, geje i cholera wie kto jeszcze"), tak bardzo nie daje się pogodzić z rzeczywistością zgromadzonych przy stole ciotek, wujków i przyszłych świętych, że rozwiązanie wydaje się tylko jedno: wskrzeszenie tradycji portretu trumiennego! Ku przestrodze.
"Replika"
A do tego wszystkiego - rewelacyjne ilustracje Leszka Pietrzaka!
Czytaj fragmenty:
- Co chcesz studiować? - zapytałem Paulinę, aby jak najszybciej odejść od tematów animatorskich.
- Teologię, jak mamusia. - Naprawdę mogłem jej lepiej pilnować, teraz to już po ptakach.
- A nie myślałaś o czymś innym? Bardziej rozwojowym? - Spojrzała na mnie trochę jak na śmiecia, a trochę jak na antychrysta.
- To bardzo rozwojowe, wręcz boskie!
- W rzeczy samej. - Pokręciłem głową. W ogóle w tym domu za często nią kręcę. Boję się, że w końcu coś mi się przestawi w szyi i zostanę kaleką.
- Idę się przywitać ze wszystkimi. - Paulina uśmiechnęła się promoennie, a gdy wstawała z fotela, Matka Boska zakołysała się równie wdzięcznie na szyi.
Paulinka jest oczkiem w głowie wszystkich. Nachwalić się jej nie mogą, jakby hodowali pod dachem przyszłą świętą. Chciałbym bardzo, żeby jakiś ksiądz, nawet ten cały Jerzy, jakkolwiek on wygląda, zrzucił dla niej sutannę, a ona dla niego sukienkę świętej; żeby pieprzyli się w zakrystii, oblewając swoje ciała winem mszalnym, i żeby, w konsekwencji, zaciążyli. Jeszcze lepiej wygląda romans z zakonnicą, jakieś potajemne schadzki w klasztorze. Może przynajmniej Wieśki dowiedziałyby się czegoś o mniejszościach seksualnych. Chociaż wtedy najprawdopodobniej spaliliby rodzoną córkę na stosie.
Romanse w miejscu pracy są bardzo interesujące i rozwijające. Jak po półrocznym, darmowym stażu w galerii znalazłem tam zatrudnienie - zresztą tylko przez niefortunny zgon jednego z najbardziej zasuszonych pracowników tejże instytucji, pana Tadeusza - od razu zaczęliśmy z Wierą poszukiwać najprzystojniejszych artystów-gejów, bo ci są najbardziej kreatywni. (Wtedy już otwarcie przyznawałem się do swojej orientacji, choć oczywiście nie w domu rodzinnym). Tak się składało, że pan Tadeusz zajmował się wystawami i był betonem, dla którego sztuka współczesna kończyła się na Kantorze... No i znaleźliśmy z Wierą Artystę. Przyjechał, wystawił się, a seks był uroczy, zresztą wernisaż także. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.