Menu
Subskrypcja
Podaj swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach i promocjach.
 
U nas kupisz "Replikę"!
Darmowa wysyłka
przy zamówieniu
powyżej 200 zł i płatności przelewem lub kartą
Kontakt
Możesz do nas zadzwonić:
508 899 508
lub napisać:
bearbook(małpa)bearbook.pl

Strona na którą wchodzisz zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich
Bret Easton Ellis - STRZĘPY
Cena 66.60 zł
Cena okładkowa: 79.99 zł
oszczędzasz: 13.39 zł


Czas realizacji zamówienia: 3 - 5 dni

Ocena: 0.00
                   
Autor Bret Easton Ellis
Tytuł Strzępy
Stron 736
Okładka twarda
Wydawnictwo Znak Horyzont
Rok wydania 2024


Zobacz koniecznie:

Opis

Ubierają się u Calvina Kleina i Ralpha Laurena, wożą mercedesami, jaguarami i porsche, a w willach z basenami wciągają koks, palą jointy i łykają valium. Oto oni: złota młodzież z elitarnej Buckley School w Los Angeles u progu dorosłości. Piękni, młodzi, pociągający. Spadkobiercy imperium.

Tyle że prawdziwy świat brutalnie się o nich upomina. Media donoszą, że w mieście grasuje seryjny morderca, który zabił już trzy kobiety. Tymczasem w szkole pojawia się nowy uczeń – tajemniczy i hipnotycznie przystojny Robert Mallory.

Siedemnastoletni Bret Ellis pragnął przeżyć ostatni rok w szkole, fantazjując o swoich kolegach i pracując nad debiutancką powieścią. Teraz jednak jako jedyny zdaje się dostrzegać kolejne tropy, poszlaki i powiązania. Czy nikt inny naprawdę nie widzi, co im grozi?

Rajskie lato nieubłaganie przechodzi w upiorną jesień. Ci, którzy przeżyją, nie zapomną jej już nigdy.

 
"Matt Kellner był szczupłym, zielonookim Żydem o zabójczej figurze, a przy tym klasowym stonerem. Jakoś jesienią 1980 roku doszedłem do przekonania, że przespałby się z każdym, i chłopakiem, i dziewczyną, jeśli tylko zgłosiliby chęć, tak jak zgłaszałem ją ja. 
Zwróciłem uwagę na to, jak przechadza się nago po szatni, od ławki, gdzie ściągał z siebie przepocone ubrania po bieganiu, pod prysznice, a potem z powrotem, po prostu nagi, wycierał się zupełnie nieświadomie,bezwstydnie i nikt, nawet Tom Wright albo Jeff Taylor, nie był tak swobodny wobec własnego ciała - wszyscy inni byli zawsze odrobinę nieśmiali i skrępowani, kąpali się szybko, wracali pod swoją szafkę z ręcznikiem owiniętym na biodrach i w pośpiechu zakładali bokserki lub majtki. Ale Matt Kellner jakby rozkoszował się własną nagością, a ja w sekrecie rozkoszowałem się razem z nim.
Nic od niego nie chciałem poza pełnymi ustami okalanymi jasnym, ostrym zarostem, poza muskularnymi udami, klatką piersiową z widocznymi liniami mięśni, zwężającą się w muskularną drabinkę na brzuchu, poza delikatną linią wyłaniającą się z gąszczu brązowych włosów łonowych i kończącą się przy węźle pępka, poza długim kutasem wyrastającym spomiędzy włosków i poza jego tyłkiem, bladym, twardym i rzeźbionym, pokrytym lekkim jasnym meszkiem. Początkowo nie miało żadnego znaczenia, co kryje się wewnątrz tej skorupy.
Spotykaliśmy się przez całą przedostatnią klasę. Matt niemal za każdym razem miał na sobie ciasne limonkowe kąpielówki, które tamtego roku bardzo przypadły mu do gustu, przez chwilę wydawał się zdezorientowany, że mnie widzi, ale po którymś z takich spotkań już niemal nic do siebie nie mówiliśmy i kiedy tylko pojawiałem się na progu, od razu przechodziliśmy do seksu. Mattowi obce były subtelności pogawędki - wystarczała mu obecność - twardniał zazwyczaj w dziesięć sekund albo już był zupełnie sztywny, kiedy rozbieraliśmy się i wymienialiśmy powierzchowne pocałunki, żeby od razu przejść do rzeczy.
Sądzę, że trzeba znajdować się po odpowiedniej stronie barykady, żeby docenić urodę Matta Kelnera, ale czterdzieści lat później, kiedy siedzę w moim gabinecie wysoko ponad West Hollywood, wciąż uważam ciało Matta za najbardziej erotyczne i najpiękniejsze, jakie widziałem i z jakim obcowałem, a to, że miałem do niego całego tak intymny i dziki dostęp, wprawia dziś mnie, pięćdziesięciosiedmiolatka, w osłupienie. 
Pomimo intensywności tamtego seksu i faktu, że jednego popołudnia mogliśmy pieprzyć się dwa albo trzy razy, nie było tu czego się złapać, żadnego fundamentu do przyjaźni. Jak mówiłem, nie mam nawet pewności, czy Matt Kellner był właściwie gejem, czy tylko wściekle napalonym nastolatkiem, który zadowalał się tym albo tamtym, w zależności od dostępnych opcji. Było mi wszystko jedno, a może nawet wolałem tę dwuznaczność: żadnych oznak gejostwa, podobnie jak u Ryana Vaughna - wszyscy byliśmy mistrzami trzymania tej pozy - ale też nic z samoświadomego macho, było to coś naturalniejszego i chłopięcego.
W sferze seksualnej był dla mnie pociągający jak gwiazda porno, ale nigdy się w nim nie zakochałem, tak jak ostatecznie, i na krótko, w Ryanie".